wtorek, 28 października 2014

Od autorki:

Przepraszam, że nie było mnie tyle czasu...


Mam nadzieję, że ktoś tu jednak jeszcze wchodzi....

W tym tygodniu postanowiłam, że się sprężę i napiszę kolejny rozdział,
a więc, już niedługo kolejny rozdział historii Julie.
                         jeżeli jeszcze tu ze mną jesteście...
                                                    to Was kocham po prostu <3


Ogólnie, to jeżeli kogoś by to obchodziło, to nie było mnie z powodu szkoły i nauczycieli, który postanowili, że nie ma co marnować czasu, trzeba się uczyć. Tydzień, za tygodniem do 16.30 siedzę w szkole; 5 sprawdzianów; 10 kartkówek; 10382948239 przykładów jako zadanie domowe.
                                                      Dobranoc, pchły na noc :*

sobota, 27 września 2014

Rozdział 3- It's no place like hell.

         Drzwi zatrzasnęły się za dziewczyną. Szybko zapaliła ona małą lampkę na biurku i położyła przed sobą płytę. Na początku wpatrywała się w nią przez kilka minut tępym wzrokiem, jak gdyby odpłynęła w siną dal.
Dlaczego ja... Dlaczego ja... powtarzała ciągle w myślach. Była przerażona. Jak to możliwe, że ktokolwiek dostał się do jej mieszkania?! Poczuła, że się trzęsie. Ciepło parowało z niej, zimne powietrze w pokoju, które wlatywało przez uchylone okno, muskało jej nagie ramionami. Szybko założyła więc szlafrok i powróciła do analizowania. Choć tak naprawdę nie było co. Płyta była przecież taka jak zawsze, nie miała żadnego porysowania, była cała biała z wyjątkiem rogu na którym było tamto zdanie napisane na czerwono.
          Julie jakby tknięta przeczuciem zaczęła okręcać płytę na wszystkie strony, poszukując choćby najmniejszego śladu odciska palca lub... Sama nie wiedziała czego. Czuła, że zaczyna popadać w paranoję. Szybko odpaliła laptop, który leżał przed nią. Włożyła płytę do napędu DVD. Wyświetliła jej się lista utworów.
Było w niej coś innego. Zauważyła, że wszystkie utwory zapisane były nie tytułami a imionami i nazwiskami wykonawców. Zjechała na piosenkę numer 3 i puściła odtwórz. Zmarszczyła brwi. Przecież ten wykonawca nie grał na skrzypcach. Przecież, to śpiewak operowy...
Przesłuchała wszystkie takty nagranych piosenek. Wyłapała , że tylko z dwoma nie zgadzają wykonawcy...
Co to wszystko znaczy?...
Zaczęła nerwowo stukać palcami o blat biurka. Puściła jeszcze raz ostatnią z piosenek. Spojrzała na zegarek. Było już po dwudziestej drugiej. Czas iść spać, przecież jutro miała iść w końcu do szkoły...
Czuła się fatalnie. Stwierdziła, że w takim stanie siedzieć w ławce byłoby czymś idiotycznym. Z drugiej strony chciała w końcu ruszyć do przodu i akurat gdy tak się zdarzyło, musiało zdarzyć się to...
Puściła jeszcze raz ciche, kojące dźwięki smyczka, który szarpał za delikatne struny. Westchnęła, po czym podparła opadającą głowę. Wyskoczyła jej wiadomość od przyjaciółki Betty.
B: Hej kochana! Przestań się w końcu smucić. Znasz Patricka?! Przyjechał dwa dni temu i umówiliśmy się na randkę! Jestem taka podekscytowana. Bądź dobrą przyjaciółką i pożycz mi tą fioletową sukienkę. Nie sądzisz że miesiąc siedzenia w domu to przesada? Napisz szybko xoxo!
  Jasnowłosa spojrzała z politowaniem na jej awatar, na którym robiła sobie selfie.
Jej powieki stawały się coraz cięższe. Zdołała jeszcze wyłączyć okienko i wejść w menu start, gdy odpłynęła do krainy Morfeusza.


***


- Julie...Julietto!- niski, tajemniczy głos wołał w głębi ciemności moje imię. Czułam, że wypowiadał je z pewną drwiną w głosie, która nie wiedzieć czemu mnie podniecał.  Rozejrzałam się, nie za bardzo rozumiałam, co to wszystko znaczy. Co się ze mną dzieje? Gdzie ja jestem? Usłyszałam znów tą przyjemną na samym początku dla uszu muzykę, a potem pierwsze wersy....
                                                Jeśli możesz uczyń mnie
Swoim natchnieniem i swoim snem
Chłodnym spojrzeniem przywitaj zło

Cichy szelest, wydobył się zza moich pleców. Nie wiedziałam jak zareagować.... Stałam więc, jak wbita w ziemię i zamknęłam oczy przerażona. Poczułam, że robi mi się słabo. Co się ze mną dzieje?!?!
Kark mi zesztywniał, gdy poczułam z początku zimny chłód. Opuszkami palców ktoś zaczął muskać moje biodra. 
Nagle ciepły oddech, połaskotał moje ucho, a wraz z nim popłynęły takie słowa:
- Ty będziesz następna Julie...- rozchyliłam wargi, gdyż każde słowo wypowiedziane przez niego sprawiało mi rozkosz. Jego ręka powędrowała ku górze i zatrzymała się na moim brzuchu.
Usłyszałam cichy chichot za sobą , a następnie tajemniczy głos , powiedział z kpiną w głosie.
- To na nic moja droga. Jesteś następna na mojej liście... Zabiję Cię. 

Obudziła się z piskiem, szybko uniosła głowę i rozejrzała się na boki przerażona.
Odruchowo uniosła dłoń do piersi, czuła że serce bije jej jak oszalałe. Wzięła kilka głębokich oddechów i spojrzała na zegarek, dochodziła godzina szósta. Wiedziała, że już nie uda jej się zasnąć.
Oparła głowę o ścianę i przymknęła oczy. Źle ze mną... pomyślała wyczerpana.
Czy powinna o tym komuś powiedzieć? Może powinna iść z tym na policję?...
Wzięliby Cię do domu wariatów Julie - odpowiedziała sobie po chwili w myślach.
 Przełknęła ślinę.  

niedziela, 21 września 2014

Rozdział 2- It's no place like hell

       Julie przeszła przez drzwi nie oglądając się za siebie,  była w szoku.
Kto mógł coś takiego napisać? Te pytanie wywiercało już w jej głowie dziurę. Myślała, że zaraz eksploduje. Szybko weszła po schodach na górę, do swojego pokoju i podłączyła telefon do ładowania. Postanowiła, że dnia następnego uda się tam po raz kolejny i zrobi zdjęcie. Usłyszała ciche piknięcie, znak że telefon się ładuje. Następnie bezsilnie padła na łóżko. Przymknęła oczy, próbując odgonić od siebie złe myśli...
Miała w głowie chaos, z którego o zgrozo nie chciało nic się wynurzyć.
Usłyszała ciche kroki. Przestraszona uniosła szybko głowę.
- Julie kochanie, coś się stało?- w drzwiach zobaczyła swoją mamę, która patrzyła na nią zatroskana.
- Nie mamo, to nic takiego...- powiedziała, próbując udawać obojętną. Czuła na sobie jej wzrok, przymknęła powtórnie oczy. - Jestem po prostu zmęczona. - dodała po chwili, przecierając oczy.
- Idź się połóż w takim razie. Chcesz zjeść...
- Nie chce.- odpowiedziała w pół zdania, trochę zbyt ostro. Pani Forelle spojrzała na nią z wyrzutem, karcąc ją spojrzeniem za taki brak manier, po czym odeszła. Nastolatka nie chciała jej zranić. Ostatni miesiąc jej matka chodziła przygnębiona, z przekrwionymi oczyma i zmarszczkami. Wyglądała, jakby w miesiąc przybyło jej dwadzieścia lat. Na czubku głowy widać było już delikatne pasma siwych włosów, pomieszane z ciemnymi odrostami, skóra przestała być idealnie gładka, porobiły się zmarszczki w okół oczu i ust. Skóra zaczęła z niej zwisać, widać było, że z tego wszystkiego straciła dosyć sporo na wadze. Pani domu przestała być żoną z czasopisma, a stała się podstarzałą wdową, którą męczyła przeszłość.
Prawdę mówiąc, Julie się to podobało. Zawsze zazdrościła koleżanką zwykłej, sympatycznej mamy, która zatroskana pytała się co w szkole. Do czasu śmierci Ojca, dziewczyna widziała ją jedynie przy jedzeniu. Dnie spędzała u swoich przyjaciółek,w pracy, na zakupach bądź u kosmetyczki. Tworzyła znane kampanie reklamowe marek takich jak Dior, Chanel, Lacosta...
Mogła tylko przypuszczać, co działo się w sercu matki.
Wiadomość o dziwnym napisie na murze, z pewnością nie poprawiłaby zewnętrznego jak i wewnętrznego poczucia Pani Elizabeth Forelle. Po za tym, nigdy nie były ze sobą tak blisko. Jeden miesiąc nie naprawi przecież prawie szesnastu lat.
     Julie otworzyła oczy, na zewnątrz zrobiło się już szaro. Pora iść spać. Pomyślała, przygnębiona . Wyjęła z dużej szafy piżamę i poszła szybkim krokiem do łazienki.
Włączyła radio i powoli zaczęła ściągać z siebie ubranie, które było przemoczone. Stanęła pod natryskiem, który obrzucił ją gorącymi kropelkami wody. Mruknęła z rozkoszą. Nacierając swoje ciało mleczkiem do kąpieli, o lawendowym zapachu. Uniosła głowę do góry, tak że po jej oczach, nosie i ustach spadały stróżki ciepłej cieczy. Kojące dźwięki pianina w odtwarzaczu sprawiły, że zaczęła zapominać o tajemniczym napisie.
Wycisnęła szampon na rękę i wmasowała w mokre włosy. Pianino ucichło. Zmarszczyła brwi. Zazwyczaj leci do końca... Przecież utwór ten trwa ponad godzinę... Następnie pomyślała o swojej mamie, no tak pewnie zapomniała przewinąć.Po chwili cisza została przerwana najpierw cichymi dźwiękami fortepianu, a potem już zwykłą muzyką. Julie zdziwiła się, melodia wyjątkowo jej się spodobała, dlatego zmniejszyła falę wody, by wyraźniej słyszeć tekst, który właśnie się zaczynał...

Jeśli możesz uczyń mnie
Swoim natchnieniem i swoim snem
Chłodnym spojrzeniem przywitaj zło
Które sprawiło że
Zagubione części tej
układanki dają znak
Gdzie jest światło które tu
pozwalało samotnie trwać
Dźwięki w powietrzu unoszą się
Niezrozumiały refren przecina sen
Dla wilka schronieniem jest ciemny las
Dla mnie zakazany mój własny świat
Dla Was piekło które znam
Dla Was niebo którego mi brak
Dla Was wszystko co wokoło
W ludzkich duszach płonie strach...



Dziewczyna wyłączyła wodę, po czym odsunęła drzwi kabiny prysznicowej. Rozglądnęła się przerażona po łazience, w której jednak nikogo nie było .Sięgnęła po ręcznik i owinęła się nim. Podeszła do odtwarzacza i nacisnęła przycisk, który oddawał płytę. Gdy ta się wysunęła , Julie przełknęła ślinę, poczuła że robi jej się słabo gdy przeczytała tytuł " Dla Mojej księżniczki na dobranoc".

wtorek, 16 września 2014

Rozdział 1 - It's no place like hell

    Kiedy już czuła, jak ciepły dym muska opuszki jej palców, wyrzuciła niedopałek na ziemię i przygniotła trampkiem. Niespiesznie wstała, wypuszczając ze swoich ust ostatki.
Jutro znów szkoła... Pomyślała, przygryzając wargę i ruszając do przodu.
Kolejne ptaki przemierzały podniebne przestworza. Szczęściarze...
Pomyślała Juliette i zauważyła, że nadciągają ciemne chmury. Skrzywiła się, melancholijnej jesieni zawsze towarzyszył deszcz, ale O zgrozo! ile można?
Postanowiła przebiec się do pobliskich opuszczonych ruin, gdzie parę lat temu pili ze znajomymi, ukrywając się przed rodzicami. Skrzywiła się, po przypomnieniu sobie ogniska i tego jak John próbował ją poderwać. Kretyn. Odgoniła od siebie te myśli i weszła do środka. Ruinami nazywali starą rozpadającą się stodołę.
      Zaczęło grzmieć, a przez dziurawy dach pociekły pierwsze krople deszczu. Dziewczyna potarła rękoma ramiona, zaniepokojona. Wyjęła telefon, na którym wyświetlił się komunikat : Wyczerpana bateria.
Po prostu świetnie...- pomyślała. Do domu miała jakieś dwa kilometry.
-Nie potrzebnie tu przyszłam...-mruknęła pod nosem, po czym rozejrzała się. W powietrzu unosiła się woń stęchlizny i zepsutego jedzenia. Pozostałości po lecie?
Jej uwagę przykuła plama , przy wejściu do kolejnego pokoju. Była to farba olejna. Wychyliła głowę i powiodła wzrokiem po wszystkich ścianach. Jedną z nich zdobił różowy napis:

"Szach mat , Księżniczko. 
Jak mocne jest Twoje królestwo, 
bez króla? 
Król nie żyje! Hip hip hura! " 



      Julie zrobiła wielkie oczy. Tak naprawdę, nie wiedziała co o tym myśleć.Kiedy ona tu była po raz ostatni... Nie było tego napisu. W dodatku wyglądało na to, że tekst dotyczył jej rodziny. Przygryzła wargę, jak to miała w zwyczaju, kiedy myślała o ważnej rzeczy. No tak, jeszcze kilka miesięcy temu nie zwróciłaby na to uwagi. Pogrzeb ojca odkrył w niej nową siebie. Dziewczynę, która dokładnie analizuje przebieg wydarzeń, fałszywe uśmiechy, których naoglądała się tak wiele, gdy ludzie składali jej kondolencje.
Miała ochotę domalować tą samą farbą wyraz :"kim jesteś?", ale zamiast tego odwróciła wzrok i poszła w kierunku drzwi. Tak naprawdę, nie obchodziło ją już, że pada deszcz na zewnątrz. Czuła, że gdy zostanie tam jeszcze chwilę oszaleje. Co to wszystko do cholery znaczy?!
Jeżeli miał to być żart, dziewczyna musiała przyznać , że wybitnie nieudany. Próbowała odgonić od siebie te wszystkie myśli, na siłę próbowała zająć się takimi błahostkami jak lekcje, paznokcie, kiermasz...
Nie dawało to jednak rezultatów. Wciąż i wciąż myślała o tym co zobaczyła, w tamtej szopie.
Nawet nie zauważyła, jak strużki deszczu zdobiły jej twarz. Zawsze blond włosy pociemniały lekko, makijaż delikatnie się rozmazał, robiąc ciemne ślady pod okiem , a czarna koszula, którą nosiła na znak żałoby zaczęła prześwitywać. Z pod niej zaczął odbijać się koronkowy stanik.
Nastolatka pomału zaczęła odczuwać jesienną ulewę. Poczuła, że przechodzą ją ciarki a po mokrym karku wieje wiatr. Nie mogła się jeszcze rozchorować, już i tak opuściła za dużo godzin w szkole, a przecież zbliżały się egzaminy. Zaczęła powoli truchtać, gdy zza rogu wyszedł chłopak. Prawie nadziała się okiem na kant jego parasolki, jednak on w porę podniósł ją do góry.
- Uważaj Księżniczko- mruknął rozbawiony, po czym spoważniał, widząc jaka jest przemoczona.
- Jezu, Juliet co ty robisz w taką pogodę w mieście?!- spytał wyraźnie zdziwiony, po czym zlustrował jej minę. Był to Urlik, muskularny, wysoki Niemiec, który przeprowadził się do Ediderm rok wcześniej. Dalej nie za dobrze znał miasteczko. Wychodził sporadycznie, do sklepu, albo wypożyczalni DVD. Do szkoły chodził rzadko, gdyż pomagał ojcu w niedawno otworzonej firmie budowlanej. Dziewczyna wzruszyła ramionami, niezbyt skora do rozmowy. Chłopak zagryzł wargę, wiedział że lepiej nie naciskać.
- Odprowadzić Cię?- spytał. Julie chciała natychmiastowo mu odmówić, jednak wizja dalszego moknięcia nie była zbyt kusząca. Kiwnęła więc tylko głową i spróbowała się uśmiechnąć, ale w tym momencie nie miała do tego najmniejszej ochoty, co z resztą było widać, bo zamiast uśmiechu wyszło chłodne spojrzenie.
Wydawał jej się podejrzany. Dlaczego akurat dzisiaj, wybrał się do miasta?
Stwierdziła, że popada w paranoje. W ciszy szła z chłopakiem, pustą ulicą, omijając po drodze kałużę.
- Mogę Cię o coś spytać?- poprosiła nagle, bez słowa uprzedzenia, dalej wpatrzona w ścieżkę, którą akurat szli. Wzruszył ramionami, gdyż wydawało mu się , że to bardziej stwierdzenie, niż pytanie.
-Powiedz, czemu nazwałeś mnie księżniczką?- spytała zamyślona, po chwili. Niemiec zmarszczył brwi zdziwiony pytaniem, oczekiwał czegoś głębszego jak pytanie o to czy był na pogrzebie, w szkole, co wypożyczył chociażby...
- Wszyscy Cię tak nazywali odkąd tu przyszedłem Julie. - odpowiedział szczerze po chwili zastanowienia.
- nazywali?- spytała , gdyż wyraz ten wyjątkowo jej się nie spodobał . Dlaczego chłopak użył czasu przeszłego?. Urlik najwidoczniej wahał się chwilę z odpowiedzią, rozważając czy odpowiedzieć.
- To chyba oczywiste. Twój Ojciec był biznesmenem, grubą rybą, chyba najgrubszą z całego Ediderm, miał lepsze wpływy od prezydenta miasta, podobno miał startować teraz w wyborach a ty... Jesteś jego córka. No wiesz, kiedy pierwszy raz zobaczyłem waszą rodzinkę, pomyślałem sobie, skąd się tu wzięła rodzina królewska. - wzruszył on ramionami i przystanął. Zastanawiało mnie , dlaczego. Podniosłam wzrok i zauważyłam, że jesteśmy przed bramą do wejścia na nasz teren. Przygryzłam wargę i odwróciłam się w kierunku twarzy chłopaka. Jego brwi delikatnie się już zrastały, włosy miał krótkie, ale jednak było w nim coś, co sprawiało, że czuła się przy nim dobrze.
- Dziękuje Urlik.  Za wszystko. - powiedziała, po czym przytuliła się do niego w geście pożegnania i ruszyła do wejścia.





sobota, 13 września 2014

It's no place like hell.

                                                   Epilog

            It's no place like hell. 

 

 

Julie nie wiedziała co ma zrobić. Minął już miesiąc od znalezienia zwłok jej ojca, a sprawcy nadal nie odnaleziono. Czuła się zagubiona a w takim małym miasteczku jak Ediderm, czuła się jak wyrzutek społeczny. Wszyscy patrzyli na nią z politowaniem, czego osobiście nie cierpiała.
Kiedyś, jeszcze miesiąc temu była królową szkoły, najpopularniejszą dziewczyną i przewodniczącą szkoły.  Miała przyjaciół, chłopaka i kochających rodziców.
Przeklęła pod nosem i wyciągnęła paczkę papierosów z wewnętrznej kieszeni kurtki.
Był późny październik. Zimno i wiatr sprawiały , że park w którym akurat znajdowała się dziewczyna był pusty. Usiadła na ławce w parku, zaciągając się dymem.
Gdyby to było takie łatwe...
Pomyślała, patrząc na odlatujący klucz ptaków. Gdyby i ona mogła tak odlecieć i zapomnieć o przeszłości. Westchnęła. Nie mogła zostawić teraz matki. Kto by się nią zajął?
Wypuściła powoli kłęby dymu ze swoich ust i zaciągnęła się ponownie.
-Pieprzyć to wszystko- mruknęła, przymykając oczy i powtarzając znów tą czynność.



________________________________



Julie didn't know what to do. One month ago police find a body. That was her father.
Offender walk free. She was scard and lost in little town like Ediderm. She was feel like outcast.
Everybody look at her pity, and she hate that.
She had  friend, famile and boyfriend...

She imprecation quietly and she draw little pack cigarette.
 
It was late October. Cold and wind caused, 
that park which was a girl was empty.
She sit on a bench, inhaling smoke.
If only it were that simple - she thought, look at key departing birds.
If she can fly with birds and forgot the past. sighed.
She can't live her mother now. Who would take care of her?

She exhaled slowly billowing smoke from its mouth and dragged up again.
- Fuck everything- she said , squinting and do the same again.